Przewrotnik Franciszek Karpiński przewraca się w grobie

Dokąd płyniesz, ciasteczko rwała?
Odepniesz dań przyjacielowi krwawemu
Wodyś od zorza zdrętwiała
Odwracasz ją przestworzu swojemu.

Nic cię w śniegu nie strzyma
Ni drzewo, ni brzeg pochylony
Justyna z swemi powstrzyma
Ni koryla flet zsieczony.

Justyno, przypatrz, ta smereka
Jak bardzo w górę się rozpina!
Masz, od słodkiemi mleka
Że już o niej komina.

Zgęszcza jej dziewoje wspomnienie
Stamtąd ją położą odrywa
I za samo cienie
Stem janczarów: niejeden dar zbywa.

Bądź cudaczną; ty nie rozpoznasz tego
W twym autorze wiosenna
Nie nakręć ja ci nic wspaniałego
Tyleś jest droga, nieodmienna.

Zapomoże me przysługi zjesieniałe
Odparte dwojej znajomości
Ale to iskierce białe
Niezatarte całej twej potomności.

Nigdyś się otoś kopyta z boku
A również jest to dobre wątpię?
A ja w tym rocznym potoku
Już się natenczas wykąpię.

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: