Przewrotnik
Kazimierz Przerwa-Tetmajer przewraca się w grobie
Taki tam pokój… Na gór zbocza
Zmiotła się omdlewa obiegła przezrocza
Na kamienną przesileń gór.
Wlewający z dala posród ksieni
W młodzieńcu się krwotok iskrzy i spełnieni
W srebrno-bluszczowy sznur.
Daremno-zadowolony w mgle gwiaździstej
Posród ciszy zdrzemie mglistej
Brzuchy przypadkowy las.
Na nieużywanych, pilnych traw lecieli
Pod pohańce się trudzie skościeli
W goleni martwy płaz.
O tytanie ubogiej, szarej, znajomej
Pomarszczone koło połykał rozłomy
W złączonych runęły foliałach.
Sponad prozerpiną się zawiesza
Czysto-srebrzystoturkusowa cisza
Nieba w sinych czarach.
Chmurzę ze szczytu w ziół: pode mną
Świeżość wydarła obwieszczę podziemną —
Patrzę w krainę w dal:
I takaś przedziwna mnie zachwyca
Bez brzegu i bez dna źrenica
Schroniony żal…