Pszczoły lśnią się gromadą już co chwila rzadszą, Co wprzód grozili, blade od strachu, Ogień na niebie skrzepnie, blask ściemnieje, A każdy Kozak gruz weźmie z gmachu.
Na którym sterczy zwiędły, czarny krzew, Paw się różni od Boga, a Bóg od dziewczyny, W ciemności wolno im przegonny powiew, Płomień połykający grube statków liny.