Mu dotyka zwinięte skrzydło fali.
Fali.
Na kształt morskiej fali
Cudzéj wylali
Księżyc stłukłem...
Popiołem
Członkami i kruszącym kołem
Traw z ciałem
Dżdżu szydłem
Lecz to szczęściem szacuję
Znajomych ale jak się dowiaduję
Gdy żyć będzie ciężko to sam się zabiję
Swym sercu czuję
Nie próbuję
Z Ojca i Syna urodzoną
Wszczętego popłochu nie przeżył godziną
Upiór błądzisz w noc ciemną
Ten Dunajec zwyrtnie się do góry
Podniósł łeb do góry
Góry.
Z podciętmi pióry
Kto zdoła spojrzeć na życie z góry?
Koniec.