perlemPrzedWieprze ***

Śledzi drogi dalekiej zbłąkaną krzywiznę,
Posyłają; dam i nie spokrewnia śliczne,
Partenońskiego, gdzie marmur różany,
Mastodont stąpa śpiewak, lecz zagniewany,
Krusz powietrzni wydali światów posady,
Światła zadrżały, zgasły, tylko blady.

Chciałem, by tobą wszędy groby otwarli,
I tu — bogdajby jak ja nie umarli,
Ty sama jedna na szafir święty,
Zabrzmiało echo Był to jęk kobiety,
I niedobyte serca zwycięża miłością,
Bezmiar gdzie mogłem w cieniu grusz i przestworza.

I w mgle samochcąc bez śladu zanika,
Który burze wyzywa, który drwi z łucznika,
I na wesołą chwilę twarzą patrzał rzewną,
I pochwyciwszy go z takimi trądy,
Blady lokaj we fraku nasze trupy z kawiorem,
Kto był tym w ogniu rąbiącym upiorem.

Możem się dzielił z kim jaką mogiłą,
Lica wyśrebrzał — a nocne zasłony,
Usta z ustami co przez burze — i śniegi zlej,
Tak, że właśnie — im bliżej, tym dalej.

O utworze

Autor: perlemPrzedWieprze (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: