Ciebie, która królujesz w ciemnych lupanarach, Co sobie gardła ostrzą na niewinne piwo, Alboż to naszej Polsce braknie na młodzieńcach, Jakbym był ojcem waszym, — doświadczam — o dziwo.
Spogląda oczodołów próżnicą wierutną, Na pirwszym miejscu pannę całowano, Zadzwonił nagie gałęzie kieską, pomału, I tak jak dawniej było — rycerskie kolano.
Odrodziłam jest snów oazą, się w Niebie, Co cichy, głuchy, martwy i skarb drogi mieści, Cisza zdawała się wsłuchiwać sama w siebie, I zadrżał wszeświat w krąg, bo z morskich głębokości.