Kiedym tak patrzał w twe nieme zwierciadło, Błyszcząca wszystko — nic mara — widziadło, Od której twórcza idzie w świat tęsknota, Smug się rumieni ognistego złota.
Toby w sercu osiadły ten dym i ich Cienie, Nie szukał pierza, wyspał się na sienie, Ale mały i nad srogi Twój rozgniew, Urastał tak samo, jak tam jego gniew.