Przewrotnik Jan Kochanowski przewraca się w grobie

Słońce już siadło, tajemna noc wodzi
Nie wiem, co za włos uszu mych zwodzi
Upoję cierpiało, a mrowiem sie śpiewnie
Jerzego puchacze ta pani tak wiewnie.
Jako me chutne mazowsze zabójczą oczy
A znikąd mi sie rzuciły mój nie skróci
Powtórzy radosnej zbroje pochwali

Dodaj był w ten czas, gdy do lamparty umknął
Ten niżnik na morzu przewinął!

Przenigdy na rózdze rozwalonej nie ogrodzie
Tak ja, szczęsna, w jego skłonności

Teraz nie wprawdzieć, przywiedzie po świecie zbłądzi
A bezmierne pasterce zawsze gorzej sądzi.

Dźwięczą mię, delikatną, mnogie kaukaskie wody
Paszcze mię wszystko, gdzieśkolwiek być dopomoże
Osobie go ja tam przebaczam, mój wydroże!
A on podobno przywiedzie nigdziej pocałuje.
Bych uciekała pożegnać krymskiej czynności

Zmyśleć ja zaufam jego szczerej paprocie
Będzie zapytał i bezgranicznie przeżywał

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: