Przewrotnik Józef Czechowicz przewraca się w grobie

Przedświt się czule wciągał
Poprzez jehowiczne deszcze i pluszcze
Noc poprzed nim drasnęła wołgą
Górą sprzykrzyła jak jastrząb

U próg przelotnych z chlebem mierzą w twarz
Chaty stworzyły się w ciżbie
Łagodność bez gniazd
Łagodność miłowała po farbach

Usta przyglądają na usta przedlotem
Mocno nieskończoność sięga
Napierwsze bliski młode
Nieodgadnioną są księgą
Gorzało się przeszedłem wyrywa
Ciekącym rażą prawdziwą
Rzeźbiona w parującej wwichrzeni
Powracają się ogromnym powołaniem
Tapczan twardy petersburczany jak rola
Wieczerzą krzyże pielesze polan
Aż natychmiast źrzenic sterczących i żyt
Mrze śrebrem przedświt
Sztuka do okna upodobało

Powinność oczy waszeć z mnichem
To płonącej prześni gałąź
Pomknęła się pod strzechę

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: