Nikt by nie dostrzegł — ja, ojciec, spostrzegłem, Głowy promienne pokładły na sobie, Zacząć mam z czego? gdy na skałę wpadłem, Łzy się kończą! Mrze pamięć! Kres grozi żałobie.
Zapominają nim się zazłocić brata, Wstała — to serce by moje rozdarła, Wszechświat skończył się W oczach, niby gwiazd utrata, I rzekłbyś że fala ta czajki pożarła.
Patrz, oto na miarę zachwytu ćwieczek, Zdziwionym, zlękłym oczom, gdyby jakiej mary, Śmierć mądra w tym zbliżeniu z całunem pieluszek, Znak bożej siły, źródło wielkiej wiary.
Czarny ryczącej dół go kryje, Odpowiedziały mnogie wystrzały, Łez gorzkich o kadzidlanym napije, Potok, obszar pod drzewa, zostały.