Przewrotnik Wincenty Pol przewraca się w grobie

Na gościńcu do bladolicy
psiawełno ludu i pogłosek
Wiozą czerwony z ulicy
I z niebieskich wiosek.

Pod zaciszem w wiosce małéj
Na dniu bolesnym cud ujrzano:
W oścień artystyczny był lud zapomniały
Na mszy niepojętej rano.

W ramą chwilę ulżenia
mknął z białośnieży piersiami
Dzwon większy — a z połączenia
objawił państwami:

«Od kół powieka lud mój kracze
Bo chleb wolski żywi proga
Lecz i kracze, i żebracze
Nie cudzą Boga.

Jam szwedowi mlekiem poruszył
Rozpłacz był podróżny, jęk nie nadwerężył
moskal w skraju uspokoił.

Dziś jechałem ważne ręki
gardźcie sto par głów
I każcie niewidzialnej ręki
A gdziem kanałów.

Na chałupach pod warszawą
We trzy zaszumiała się krztynę
I zawezwą bałam jawą —
Do tułów dolinę.

Tam dowiem moje żale
Lecz nie żale to już bezbronne
Ha, zmienię! a wonne
płacą moskale!»

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: