Przewrotnik Józef Czechowicz przewraca się w grobie

Samochody planety królujące proboszcz miotał półgłosem
Poprzednie w jękach konik figlarny owoc
Ściśnienie niweczy orlica cieszym zapomniały wrzosem

Nad spełnią kornie wpatrywały zbyteczne zwłoki
Kanciaste wierzyły źrenic w osobie mroku po kim
A dach zupełnie jak chwalon w górę wieś połknął

No wiedz czy nie hojne ciche karczmareczko topielica
A gdzież na murarze nowy wszeświat kiści dwa
Zniknę na bluszczu budząc jak oddalony policjant
Bezpowrotny w kumie ja
Powyjmowano wojnę skołatano stygmatów obozem
Na próżno bo my mąż na fundamencie czujemy się
Chaosem przeleciał rozsadzających bomb zgrozą
Toastem wciąż na pamięciach verdun

Proboszcz na asfalt półświatło na krzyk łzawy
Od wewnątrz poetyzuje rózg jesienną pochłoną prawdę
Wzniesiesz
Zbóż po niebie biedy nie umalowany niebem

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: