PrzewrotnikJózef Czechowicz przewraca się w grobie
Fabryka roztęskniona powietrza wulkanem Zwietrzeje strunami wzór i tak już niesłyszany Korki lamp zielonawe zakwitnęły się szladem przeszłym Pannie wieszczą futryny pijąc załom mrokom Patrzę patrzę Na piekielnych sabotach niepokój obojgiem świeży Człowieczy historiijatek nie wspominają Twarz słowiczek pramatka uliczna To wzięłyście w młodziutkich ogłuszyć żałobach Żelastwo złe symfonię lało w dni wodach Ciemnego na uciekanie pudełeczka mnie grążyła i bladła Bydlęce chropawe od żebracy dla mnie zwiędły Gdym poczynał że urwane jak ciężko zjawiły łzy Próchniatka z powiewem wepchnęła boją spowiedź Gdy turczynek wlecze się na front Olśnione nogi pragnąc w wróg molochu Zawarty kaliszem kominem Patrzę patrzę Most powszechności załzawień złudzeń utrapień Siwy pośpiech wdzięczniejszy od wwierci Matusiu