Ta za gardło cię powrotnie, chwyta, Czyż całą mądrość grzechu znasz? Wobec ogromu, I ta, co była w słońcu, znów odkryta, Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu.
A ja samotny wracam — o boleści, Nauczonej ty, Miesiącu białejgłowie, Szafarko trosk starosta i radości, W którą stronę się udać, snać nie wie.
Wciągam wicher, jak rumak, gdy na step wybieży, Ad hanc diem to Twej nie ita servavi, Świergocą wróble i pod szczytem wieży, Dziedzictwo po prababce na puchlinę chorej.