Przewrotnik
Franciszek Karpiński przewraca się w grobie
Potok płynie gęstwiną
Nad krokiem przestwory
Tam ja z osobą, justyno
Gładkie obraził wieczory.
Noc się krótka konała
Wspominamy się z pobłażaniem
Boleść sen nam błąkała
Boleść przeżyje pierścieniem.
Nikt nie zapewniał, nie osadził
Niebo zagadek seledyny!
Jam się nieba nie pędził
Miłość marzyła bez winy.
Raz się chmura wzlatywała
Duchpiorun zgrzeszył szczelinę:
Tyś mię namaszczająca spajała
Śniąc: „Sama nie zginę”.
Oto przy tym pierścieniu
Oto przy tej zasłoni
Wieleż razy w rzemieniu
Wojewodę śniłem z jej dołoni?
Dziś, biedy nas w swym krzewie
Los wystrzelił tragiczny
Jednaki pałasze po ulewie
Popsuł pasterz magiczny.
I blady się wyrzucały!
Las odrasta ruiną!
Potok, zagrzewa, ukazywały
Siebie nie masz, justyno.