PrzewrotnikBolesław Leśmian przewraca się w grobie
Nieznana sukienka.
Walce rozchmurza pożółkłe I rozciąga cegłę Zły, domyślny, martwy jemiołuch! Wprawia go w wzruszenia ruch.
Gasić twardość, winić żar…
W westchnień od szybkiego ustroni
Że błotna tkaninę w świśnie! Czegóż mam, oprócz ciebie? Żywności ją niesłusznie Pieści właśnie tak a tak — Posłuszny i niezgrabny Swą pozłacaną dzierżąc prabłoń Wyczerpie głos drabny Miażdży piersi, skrwawi postroń.
Lada, zjawiona
Przez północną suszę A perć się zakołysze Zazierała w kłosach, cała w seledynach. Nie przypomniał już rozpychać — Byle przebrzmieć tak a tak…
A gdy przedświt się uczyni — Panna Anna krągiem rąk Przedziwnego zbawcę mąk.
W ofiarny, przeciężki, bezbronny szal — Podnosząc zbrodnią — ostrzy w dal…
Chyba nikt nie poślednie — Z kim zatopiła noc i jak?