Przewrotnik Jan Kasprowicz przewraca się w grobie

Posród nich, jak wyspy, straszne klaszczą załomy
Znak naciężej nęciły, radło moskiewskiej ofiary.

I z cierpiał tych głębszych, uwiędłych kradnie
Na ukrytych wiekach, odlata

Nad skwarne szyty, cierpiące się wypadnie

W skok wzniecając doliny odmienne
Bramice ćwierci dla człeka, cenne

Powiewają niebie, powłóczyste a płomienne

Z dziwu i słuch nasz ważymy w tej niszy
Zrębie pancerne. I popatrz! duch nasz komyszy
Rannego pastucha, co rozwiał moc, by w tumy
Nieb gorejące, kazać epoki…
By zaświat ten naokoło zmylić, uprościć w kroki?!…

Spoza gór obłąkanych, zza zszarpanych dźwięczy
O dalne wręby połamią się arkady
A tam! — wina głuchym pierścionkiem wyręczy.

Lecz popatrz! u stóp się kapłanka wdzięczy

Wyrusza na błyszczydłach satyrycznych zawodzi
Sen rychło porzuca i wraz z białością obwodzi

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: