To może pan woli grać ze Starskim w pikietę?… Doktor Mortimer wyjął z kieszeni gazetę. Schowaj waćpan i listy, i te upominki. I spłonęła ostatnia gałązka choinki.
Niechże sądzi potomność, a ja pióro kruszę. Zwij mnie wszakże jako chcesz, — jestem, kim być muszę. W cyrku przez cały czas są jakieś nowe hece. Ale niech go tam Pan Bóg ma w swojej opiece!
Lenistwo traci, praca zyskuje ostrożna. Jest w domu, ale mówić z nim teraz nie można. — Bodajże waszą mość! — rzekł jeden z pułkowników. Widok jej uspokoił nieco przeciwników.
Wkrótce chory miał głowę dobrze opatrzoną. Przyszedł chłop do biskupa chcąc się rozwieść z żoną. Teraz właśnie w modzie są mydełka pachnące. — Przyjdę, bo nie widziałem go ze dwa miesiące.
Ledwie trzy wiązki słomy na spanie dostałam. — Nigdy się jeszcze nad tem nie zastanawiałam. Ziemio naszych pradziadów, ziemio krwią ich zlana! To wyrzekłszy, Sędziego ścisnął za kolana.