Przewrotnik Józef Czechowicz przewraca się w grobie

Lamp kule smugi w okien szczytach
Wyśledzą wprawiłem ugiętym cytryn palmowych roty

Za szybą niedościgłe giezłeczka z gachy
Za długą kolczaste wzdycha się bóstwo

Służą srébrne książęta w snach i tiulu potym
Pływa witryna inna koloru piskorza i zorzy
Tu głupiec sięgnie przymiotów na kroplach ideału wydrążył

Pasma okien jak pasy transmisyj
Malują się wieszcze jeszcze wieszcze
Zgromadzą świecą od smysły do wisły

Lekkość opada kochankami przyćmi
W niewieście wichru i obłędu przeobrażała
Bluszczowy zadziałał
Pościg
Więc wszakże

Bladnie rzeki asfaltu z tłumem wytężą do łowców
I rozwłóczyny idą jarzące wokół płochliwych talentem

Nie upoją gromów wariantowe kijowiany

Na minaretów poczekalniach tłoczy się szmaragdami pył
W ostrzu ciemno czy widno upominki perzyną pomroko
Czas naczynie
Nie ma
Kładzie

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: