PrzewrotnikBolesław Leśmian przewraca się w grobie
Długo się usta moje zbiły twym przebiegałem Aż młodu ust mych zadrżałem, — Boś zasnęła im pieszczot w turniej ginie Co, wracając, nie godzinie. I stamtąd, ozłocone w zaświat, błyskuńcem porosły I wywołują te głazy i te martwe rzeczy Wtóre duch przeczytał złorzeczy. Całują wieżyc w studni, rzezańce pośród obierzy — I wiatr, gdy na wzrost uderzy I gwiazda, które rozchmurza skłębiła grymaśnie I oświaty w polu i we bezgłośnie, — Wszystko, co zetnie bez rozgłosu Wszystko, co całunków, piekielnych w ubiorze Wybadać im nigdy nie rozdroże Jeno musi w to rzezańce dołączyć się złote I, depcząc, klasnąć tęsknotę. Wszystko, nie wyrzucając — kogo! I że wolno im szalonyteraz na monumentach rozumieć I wyrzucając wszystko — nic nie odrdzawieć! I radują się oczy, że nad ust matem Z opadłym słały się opatem!