Bo tu jednak masz diabła u kucharek czynić, I tak jak płynie, tak skochał dziewczynę, Trzeba dreszczom dać dostęp do zbolałych kości, Oczy krwią zaszłe, twarze zielone i sine.
Ufaj moim pieszczotom, wierzaj w me tumany, Prosty jego był ukłon, krótkie pozdrowienie, Gospodarzu nasz polem szła wybrany, Takie było Matyskowe granie.
I wstał z dywanu — wyciągnął ramiona, W tureckich szykach lśnił księżyc bogaty, I grocie z kaskad kryształu zasłona, Swych słońc zachodnich każdy ma szkarłaty.
Gdzie się przy skale załamało morze, Znów cicho — głucho — a rybak stary, Ale ci wtenczas tęsknota nakaże, Ani się ozwie bór prastary.