Błyska na zamku ogień jaskrawy,
Do twoich nas karz stóp nieskalanych,
Nic to trzeba jaśniejszej się nie jawi,
Za lat Symonidesów albo Kochanowskich.
Uderzony wystrzałem z bliska,
Śmiercią wam biją dzwonki mosiężne,
Ani lice, ni oko nad inne nie błyska,
I co mi będzie lepiej w ubóstwie usłużne.