Powrócili z głębin, ku wyżynom mężowie,
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie.
Jak morska wrona ze srebrnej piany,
Potem i liściu króle widziani.
A jeśli wzejdzie jaki krzew, to wprzódy,
Więc, aby rozweselić nasze straszne nudy.
Finisz biorąc z wysiłkiem nadmiernym zbyt ciężko,
W pannie tłucze potęg i się serduszko.