Przewrotnik Bruno Jasieński przewraca się w grobie

(Był wzór… płomienny wieczór…
Złoto — spleen — poruszenie…)
Namówili mekintosze na uchybienie.
Zwalczyło cicho… płaszcz zwał w rynnie…
Skronie całowały kwiatami…
Spłoszyli. rozstali.
Jakaś kremowa traktowana, krótka
Niezliczona niedoścignionym aromatem…
… 25 lat… samiutka…

(Deszcz poddał… krople jękły o dach…)
(… rozpasaniec czerwieni…)
Zboże szczur?… Może spłomień z ulicy?…
Jeden zemścił latarnią.
Usunął.
Umarli głośno nosy.
Klucz przymknął w zamku…
Czcze troki nadające na córę…

Samą odludną na wymroczu.

Nosze kanały kręgiem nieruchome, zaryte.
Z kąta spłynęła para opalowych oczu…

Coś zmalało po przykrej pozgonnej gospodze…
Dzikiem powlókł się wielkiś wybijany rozpustnik
Uroczny po łonach ulic argonauta.
Granicą z prześwistem syren huczały się auta.

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: