Triphthong ***

Ale tak myślę, że Bóg nam zesłał tych dziadów.
O, jakże przeklinałem tchórzostwo sąsiadów!
Przyjedziemy właśnie na koniec tej uciechy.
We wrotach rozlegały się wesołe śmiechy.

Krzyż chce w przepaść się rzucić z pagórka nad drogą!
Jednego dnia bez siebie wytrzymać nie mogą.
— Przecie oboje jakby dobrani do pary.
— Cieszy mnie wasza skrucha i dobre zamiary.

Obaczym, czy on będzie milczał tak upornie.
»I osiem nie wystarczy« — przekładam pokornie.
Cóż tam na wsi, czas piękny, zboże już zasiane?
Po chwili dwie depesze zostały wysłane.

Wszelka radość jest w końcu tyleż, co niczyja…
— A wiesz, w Apokalipsie co znaczy bestyja?
Znalazłem ją w parowie więcej, niż nieżywą!
Trzeba przemknąć pomiędzy śmiercią a pokrzywą…

Daliśta dziedzicom, to odbierać będzieta!
— Skąd ono się tu wzięło? — mówiła kobieta.
One mię niosą, dokąd chcą, jak bujne konie.
/ drzwi za sobą zamyka i idzie ku Żonie /

O utworze

Autor: Triphthong (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: