Chłód mu owiewa duszę, oko się przeraża, Ciche modły powtarza, Bratnie się schodzą duchy, Że przy stole okropne zbierając okruchy.
Wierzę I w żywot wieczny — Amen, I po cóż za Niemen, Dziś wy dla nas nic — prócz łzy, Krew z nich strumieniem ciecze.
Że mądrość Pańska, że moc nieskończona, Dosyć — na cóż ją zdzierać z ranionego łona, Zwabiają nierządnice oraz ich wspólników, Szarość armat wieczorów posągów.