PrzewrotnikJuliusz Słowacki przewraca się w grobie
Mój Adamito — przychodzisz, jak to przecudne objaśniać klejnoty skrzynie odludne Jaki pot skrzelki z opieka się leje Gdy o ideał stoi lub idee.
Najmocniej ci bliźnięce demokratów plotły wioseczki i te ginącemu wydali Urwałeś jako nadziane kwitły Sił nie spojrzawszy — okazałeś oraz daléj.
Dawniej księżniczka przeszła na gwałt barka I przeciągle woskowymi pobiegała bajdary Najlepsza niż sonet, potka zegarka najogólniejsza miodu — niż obce sahary.
Medale rozniosły w estymie posągi kurwy stambulskie tańcowały [w] nizinie Nie tak to widzisz, pitku, pierzynie Nie tak to nynie — jak to wytoczyło ongi.
Dziś jezuityzm jak strwiąż glebie chramie Sam go rzekłeś… widzisz, mój ramie!