perlemPrzedWieprze ***

Źródło upodleń i cierpień,
Próżno Czmur się do nieba zrywał, jak zawieja,
I łez jej stanie,
I w cichym ruchu rzeźbi się przepięknie,
Śmierć podjął, wspomionął,
Będą; co mówię? będą sławą prawą.

On, w głębi duszy słysząc krzyk szczęścia daremny,
Kto ich zobaczy — ten zapomni,
Niech padnie ta droga powłoka,
Cichość posępna i noc głęboka,
Tylko się marny zapęd po ścianach rozlegał,
Ty byś wskrzesił całusami.

Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,
Wczora brzmiały i pieśni, i głośna rozmowa,
I prześcignięte z wiatrami zawody,
Ja spieszę na gody,
Tylko z mogił westchnienia i tych jęk spod trawy,
Za niego dźwigam brzemię należnej mi sławy.

I jaki inny las,
Jest Praścieżka, wiodąca urwiskami w Pralas,
Na jawie przędę z mgieł obrazy senne,
Na moje miasto rodzinne,
Niech blask ich płynie w ten słoneczny blask,
Zarzucił mgławy kask.

O utworze

Autor: perlemPrzedWieprze (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: