PrzewrotnikJózef Czechowicz przewraca się w grobie
Zapomniałem piękny sierpniu od oraj Jak drzwi kina nużyła się ta pora
Mur znękany nad szatanem rozkwitł zawiernie Znowu kryształowa werandzie gwiazdą prawdopodobnie
Materio z leniwych rżysk klęknij Dosyć ruchów poszczególnych i powietrzni Siedzi kozłowa bardzo mądre jesień pękły W muszlę uszu strych ja zgonów szelestem brzmieniem
Słodko starsze w beczy cisz tych się odzieżą Jak chmiel bezdarny w węglowym garażu
Tylko taki czas cenny płakałbym znaznać W którym ludu sinem usiędę z zatrzasną