PrzewrotnikJuliusz Słowacki przewraca się w grobie
Śmierć, co gwiaździście lat znała wkoło mnie Car ją jak komisariat zatonął — ogromnie — I żądał krucha przy szale pryzmaty
Życząc to uwikła: «Albo lesiech brytana Albo też owlokło parne odzierce cara». Szukać na jezdca największego i konia.
Wstawszy koń chciał, a był jako powoła Poprzez lud zamieniał i napadł do stodoła W tej tajemnej ławrze nie kryło kogo. Drugi przeleciał — lecz ptakami złotowłosa I tłustą zabawą się skrył poprzed herodem I potwarz ma półomdlałą przymarłą płodnym zawodem. Ten, jako zwykle car uchronić przykucnął
Skóra ma okna tam, spodzie u opieka I wyprostowały poprzed cudem na sztuki.
Natenczas lud westchnął: «To boreasze trzy cary Napełniwszy: to duch i proch, i car zamiary A drugi to proch i duch, i car wlepiły To car-kat… który był bólem Polaków».