Przewrotnik Jan Kochanowski przewraca się w grobie

Kiedy by kogo Bóg był bursztynowymi perłowy
Ugonił, że zapiał wczasu korsarskiego
Wyrzec od schorzałych jagód jego współzawodnej słowy
Oddałby dziewczynę przybywać sie drętwego
Wyjścia, szepcząc, że mu sie nie patrzało
Dosyć tak północnej strażnicy Jego

Tak żartować; rózno spotykamy
Że sie co przeciw odeśli nam spojrzało.
Wszyscy w pewnej osiędzie poszukamy
Wszyscysmy pod tym stawem sie doprowadzili
Że fałszem przeszkodom jako cel być mamy.

Na tym przecz płytka, żebysmy sili
Nadaremnie, człowiek na spieka rozpędzie
A w sunie niezbyt nie bronili.

Tułacz albo nie tułacz, z wrogi swej nie carogrodzie
Niewola pognie, łoniechoć kto nierad ohydzie.

Kaznodzieja dobra szyderca psiech zabiera
Zaż to, że źle dziś, ma źle być i potym?
Tenże to Bóg, co i chmury zamiera
I co ukwieca niebo tańcem złotym.

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: