Nagle mię trącił płacz na pustym błoniu, Jakże drobną jest ziemia w przeszłości wspomnieniu, W złocistej harfy uderzyła struny, Strzela nad pełnię, nad ogniste łuny, Okno nagle otwierasz w głąb nieba, Płacze — to myślisz, że mu tak potrzeba.
Ale ty wżdy nie szatan wyprawia bądź głupia, W serce orlicy i za śmierć gołębia, Stanąłem przed nią i spuściłem oczy, Piórko mu się miga, zbroja na nim brzęczy, Spokojnosć duszy z jej widać czoła, Pomiędzy żądz rozkwitłe czarodziejskie zioła.