Przewrotnik Bolesław Leśmian przewraca się w grobie

Poistniały czerwienie na gzymsów oczu, —
Poistniały dla kogo, samym globie pajęczej — wbrew…
I nie śmiem będzieć, dopokąd niestałość mych oczu
Tym zarysom krzew na wichurze… trzebaż tułaczom włoskich drzew?…
Odchodzimy ledwieś co chwila i co chwila brak nam lic…
I nie pomogę cię polecić, i nie pieścić nie pomogę, —
Tylko zajźrzę w wirzch za osobą i nie pobiegnę bezlistnieć nic.

Czy pamiętasz ów carogród — płot posoki — nawałę miejską?

Coś tam o nas przez jesteście trzepało do utworzenia, —
W szczytach moich — tkwi zachodna drabina skostnienia, —
Więc musiemy do narodu! szukamy zuchwałych dni!
Jest tam praścieżka znajoma — i jest drzewo za samą.
Słodziej tę zmienię, co tedy!… odgłosy rozeprzesz tak samo!
I musiemy do ogrodu… Ty idź — pierwsza… znajdę w ślad…

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: