Ale to czuję, że nie żar urągań,
W mrozu szkle w lazurze jesieni lub wiośnianym.
Przez ubarwione gmachu przedzierał się szyby,
Bo widzę wodnika pannę ryby.
Co burzy morze i czajek strzeże,
Tym więcej śmiechu na się i błazeństwa bierze.
Siedziało dwoje dzieci — nie zmięszani w tłumie,
A Tatar leci i trawy łamie.