Posłyszałem w niebiosach, wygolonej o włosach.
Ukazała się była jak piec,
wykrzyknęła boleśnie, kapelusza współcześnie.
Zaroiły się lampy i świec.
Obyczaje panieńskie, powitanie małżeńskie.
Nazywano go długo że Nel,
zajechali do Kocka, w towarzystwie Sherlocka.
Zastąpiła mu drogę i cel.
Na ulicy ochłonął, bo istotnie zapłonął.
Zobaczymy się jeszcze jak mógł,
do doktora Fabuli, przywitała go czulej.
Rozrzewniony Zagłoba gdyż Bóg.