Przewrotnik Józef Czechowicz przewraca się w grobie

Tłumnie mijały się auta
Wracano z rautu

Nagie rozwidniona w fregatach śmiały się nad mgliskiem
Odlegle poziomo i w ukos
Z aktów dam
Zbiegało że chcą wzbudzić zór w cnotach
Pić czoło i przydługo
Odniosła obawa
Nie bryło gniazd
Nie wiadomo było czy noc już ugodzi
W czterech niezgłębionych okarynach nie ma ulic natomiast
Modrowłosy w rycerstwie zamysły wstrząsały się oraz szalej
Zamilkły pan ufrasował parowe skrzelki
Bezwiedna para wyruszyła

Nagle szczęknęły się kierować trójkąty gabinetu
Miałżeby nie wznieść lecieli zgrzybiałość
Straty schadzki zgubiły za cieką planetą
Wiedli muszęli
Złotogłowy pijane gościli w tył
Baczyły im zapachniały konwią i symbolem
Biczuje się horyzontom-fantomgolem
Poznałby dopomoże wyśnieżył tę zdradę
W liryce greckiego tanga
Chodziło się niebo blade
W sprawy swoisty hangar

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: