Wydane dziecka niewinnym obliczem,
Strach ! Czy nie zerwą dziś się jego szumy,
Na miejscu stanęli głazem,
Już wino słabsze zwycięża rozumy.
A potem księżyc stłukłem,
Ale cokolwiek przeciwnego Jemu,
Z tobą razem jak z sokołem,
Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu.
Ona, muskając sploty swych złotych warkoczy,
Kracząca siada wrona,
Nie wiesz, jaki zamęt łudzi mnie i mroczy,
Idzie przez pola umęczona.