Triphthong ***

Ciesz się, kochana żono, dzisiaj go ujrzymy.
«Do was — wołał Skołuba — do was się łączymy!»
— Chcesz wasza książęca mość, to się z nią ożenię.
Obym się sam ocenił, skoro świat ocenię…

Państwo za wielką szybą jedli ananasy.
Bywały różne czasy i różne bezczasy…
— I… co by zaś miało być… — puśćcie do alkierza.
Zgoła czym są z potrzeby, są z natury zwierza.

Może spojrzysz ukradkiem… i łezka boleści…
„Zawsze kokietka z niej, choć już ma lat trzydzieści!…”
Mam nadzieję, że to tak prędko nie nastąpi…
Bogdaj się nie rodził, kto krwi teraz poskąpi!…

Jeśli mnie nie kochała, mogła mnie odrzucić.
— A pan pytałeś się mnie, czy chcę to porzucić?
Więc idę na świat rąbać nadpróchniałe drewna.
— Cień pański? — powtórzyła zdumiona królewna.

Nie mam czasu na ciągłą w twego boga wiarę.
By je zachować, z mego zrobiłbym ofiarę.
— Ten nędznik jest przebiegły, potrafi się bronić.
Sam ci mieczem o miecz mój pomogę zadzwonić!…»

O utworze

Autor: Triphthong (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: