Centonista Centon ed97d992a92b

Zarówno od niego jak gdyby na mustrze,
goniono tymczasem oglądał się w lustrze.
Pokoju na sofie, od jutra Krzysztofie,
wypadkach przed panem Hawkinsem.

Przypadkiem się stało a jeśli wybuchnie.
Wyszedłem na jego potężny i głuchnie.
Mieszkanie kobiéce, gorzały jak świéce,
żegnając się z panem Dobbinsem.

Nazywał się właśnie strzelają kyanejskie.
Podniosła się w jego na poły złodziejskie.
Trzymając się żerdzi, vincentio potwierdzi,
udałem się zaraz polegną.

Miarowo z łoskotem na ziemię bo ręką.
Otrzymał to zawsze inaczej panienko.
Nie może i kopał, gałęzie na opał,
jeżeli wam wszystkim co biegną.

O utworze

Autor: Centonista (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: