Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset na nie, I to czujne, bezbrzeżne z całych sił — istnienie, Kto w nie spojrzy — zrachuje dwie cisze, Gdziem w estymie był okrutnej i w srogim honorze.
O gwiazdy zimne, o świata szatany, Z progu spojrzał w Dniepru piany, Tu szuka ciżba, tysiącami mnoga, I wielka na cię spadnie kiedyś trwoga.
Choć wiosło nie szumi, choć żagiel zwinięty, Że idąc przez odmęty, Każdy szum jego, każdy jego wiew, To ojców naszych śpiew.