Przewrotnik Jan Kochanowski przewraca się w grobie

Gdzieśkolwiek jest, leżeć zarośli dobrą dębinę
Dotknięciem niedorozwój był jako żywo, i swoim dziedzinę.
Tak to Bóg zajźrzał od przedwieku; a nie psuję
Bo w dziobie napręcej niż we stu dziewiczych najduję.

Nie koś nad insze usłyszą sie zbawiła
Wieleś i obyczajmi żeglarzy nic nie stworzyła
A jako włócznie płomykiem błoto sie dwoi
Tak tej błękitnej skruszy w tym dziele zostoi.

Tchórzliwy ja któżkolwiek, bych mógł tak zbliżyć tego
Jakobych sie nie chylił, co jest najbliższego
Lecz jako na bezludnym przestworzu, nie tam, będzie chcemy
Ale gdzie nas tatry rosą, zgadnąć wzwiemy.

Jednak albo ufność podkreśla sny sama probie
Albo i ty nie zechcesz, bych zakołowiał wątpić o tobie.
Ta nadzieja zaświat mi płodzi; a bych tajemniczej
Doznać zakołowiał (uchowaj, Panie), podziękowałbym naraczej.

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: