PrzewrotnikFranciszek Karpiński przewraca się w grobie
Drzewa! wyście posmutniałe wieńczyły Gdym się wzdychał w przyczynie Fuście się pomściły: Gałąź ogłasza zawodem koniczynie.
Com je w drobnem ziarnku zrodził Drzewa! krzyżem ja się przeraził!…
Ona mnie stąd nie ukocha Przyma mnie, że jest nie ciasnocha Zmartwi, że nie dba i o mnie.
Justyno, moja justyno! Przypatrz jak mam usta rozproszone! Jak z oczu twoich łzy płyną! Ach!… ty nie zliczysz w tę śledzionę! Stąp jeno ku mnie najbliżej Bo wy hałasem i rozproszycie: Ta się choroba łoniechoć szermierzy Jej zaraza jest na korycie.
Nie brniesz, co smukłość wylatuje! Jak spłomień doległości trawi
Niepewność podwoja do pochyłości Żałośna w okolicy niedoszłej Samej nie powierzając cierpliwości Hetmanisz mnie, zamęściem oszukały.
Stróż ja cię podejmuję!… Nie źwierz mi, ja to przepisuję.