Przewrotnik Józef Czechowicz przewraca się w grobie

Mała moja maleńka
Zleją się żółte ciecze
W krainę wpływa gór spłomień
Cichy przedwieczerz
Nachodzi w ulicowym natarcie
już późno

Kochały mój rozkochany
Ludno z pobożności się puść
A głaszcze niżej od skamieniałych nowin
Gdy milczysz na mnie szumnym abowiem
Dogodniej mi pochmurniej
Zbroję się

Zaplatać się podnosimy
Ty z kamiennym do ślubu milkniesz
Na srébrne noce złote dnie
Moja przestroga zawodzie słodziej łodzie
We mgle
Tam zawodzie późniejsi

Spieszę terkot procy
Niebo nazbyt się chmurzy
Daj udrękę ukochany raz jeszcze
O przyjemne gadziny brzeszczot
Co żyło nie podnoże dowiadować dłużej
Czas mi już czas
Kłuj dostatni raz
Żegnaj

Dobrzy zawodzie
Mówcie wzruszenia niektóre grzęzły
Mówcie i te co zejdą

O utworze

Autor: Przewrotnik (wszyscy autorzy).
Zobacz nowy wiersz tego autora, albo nowy wiersz dowolnego autora.

Podziel się wierszem!


albo użyj linku: